W dniu 14 marca 2019 r. odszedł Adam Roguski. W wieku 65 lat pożegnał się z nami człowiek nietuzinkowy, oddany, któremu wszyscy wiele zawdzięczamy. Posiadał olbrzymie doświadczenie, wiedzę - cieszył się wielkim autorytetem wśród najważniejszych osób w branży futerkowej i łowieckiej.
Ci, którzy Go znali, zalety charakteru Jego cenili. Jego swobodny humor i niezwykłe podejście do drugiego człowieka było wartością samą w sobie. A myśliwska pasja pochłonęła Go bez reszty, swoją działalnością starał się oddziaływać na środowisko naturalne zachowując równowagę , której człowiek jest nierozłączną częścią, jednym z użytkowników, nigdy panem i władcą.
Odznaczał się rzetelnością i cierpliwością. Był zaradny, wykazywał się wielkim entuzjazmem i empatią. Nigdy nie zabrakło Mu odwagi ani siły charakteru, aby bronić spraw. Bycie myśliwym traktował jako służbę, angażował swoją pasję, swoje emocje i starania właściwemu sprzyjaniu środowisku, zachowywał respekt dla myślistwa, etyki i obyczaju by być hodowcą i opiekunem.
Nie znam tak dokładnie genealogii śp. Adama, ale wiem, że w głębi serca był przywiązany do ziemi, na której mieszkał. Wywodził się ze szlacheckiego rodu herbu Ostoja. Posiadał rodzinny majątek Stodoły, który powiększył się o dobra we Władkowicach, gdzie z ojcem zajął się hodowlą lisów i norek na fermie. Majątek ten po czasach PRL śp. Adam odkupił od Państwa. W roku 1957 w Czarnowie wraz z ojcem utworzył fermę zwierząt futerkowych - spółka Roguski & Reklewski.
Wstąpił do Otwockiego Kółka Myśliwskiego im. Św. Huberta w 1983 r. na rok przed rocznicą 100-lecia Kółka. Od 1985 r. zasiadał w Zarządzie OKM, najpierw w latach 1985-2000 jako Sekretarz i Skarbnik, a od 30 maja 2000 r. piastował funkcję Łowczego, później Prezesa. W czasach, gdy objąłem funkcję Prezesa w OKM pomagał mi w działalności Kółka również zasiadając w Zarządzie.
Wytrwały i doświadczony myśliwy, dzielny strzelec, humorem i przemiłą aparycją był w stanie rozweselić największego sensata. Mimo że zapoznałem się z śp. Adamem dopiero 19 lat temu, bo w 1998 r. to dużo z Nim polowałem i nieraz byłem świadkiem pięknych strzałów, zwłaszcza do grubego zwierza. Ale nigdy blagi, nigdy zarozumiałości w Jego rzemiośle nie dostrzegłem i dlatego był miłym towarzyszem na polowaniu. Pamiętam jak kiedyś jelenie na pełnym biegu natrafiły na Adama i jedyną szansą było Jego przeskoczenie; On w ten czas pozyskał łanię w locie. Gdy przyszedłem do Niego, rzekł mi zafrasowany „no trzymałem dobrze, ale jelenie były nade mną w locie i za skutek nie ręczę”.
Niewielu tak rozumiało myślistwo jak właśnie śp. Adam. Każdy z nas wytworzył sobie pojęcie o myślistwie i gorliwie lub lżej je w życiu stosuje, ale mało kto z nas zadaje sobie trud, by pojąć je, jak Adam: nie rozumem, lecz duszą. Adam w całkowitym rozumieniu był synem natury, w niej żył i nią współdziałał; z naturą – swoją przyjaciółką, czy nawet matką. Bardzo wiele czasu poświęcał na wspomniane już wcześniej myślistwo; nie łowiectwo czy strzelectwo. Strzelcem był wybornym, ale nie to mu przyświecało. Adam czuł się gospodarzem, a wkraczając na łono natury, przemierzając knieję był jej sługą. Obcowanie z przyrodą sprawiało Adamowi niebywałą rozkosz. Dla Niego była mistrzem w urządzaniu życia i Jego i Jego rodziny i całego Kółka. Obcując z nią podnosił ducha na wyżyny, delektował się nią wszystkimi zmysłami, rozwijał się wewnętrznie, fizycznie i mentalnie. Stawał się do niej przywiązany, jak dziecko do dobrych rodziców, poznając wszelkie zawiłości natury. Tak powiększał swój zasób wiedzy. To wszystko pojmował śp. Adam właśnie jako myśliwy, był solą tej ziemi - opoką, na której ona się utrzymuje. Przez częste obcowanie z naturą wykształcił swoje zmysły, swoją wrażliwość, tak się rozwijał. Jego cykl życia odbywał się od rykowiska do rykowiska, a ulubionym łowiskiem był Biały Zdrój.
Tam się bezpiecznie czuł. Mawiał za Julianem Ejsmondem, że „Żywot łowiecki ma w sobie to niezrównanie rozkoszne, że jest cały stopniowym wcielaniem w życie i ziszczaniem się najczarowniejszych snów. Jawa zaś od tych snów bywa najczęściej stokroć jeszcze piękniejsza...". I to wszystko po to, aby w tej najważniejszej chwili porzucić wszelkie codzienności, obowiązki służbowe, czy prywatne i zaszyć się w kniei i wsłuchiwać się w nią, wyczuwać tętno puszczy. Przygotowania do wyjazdu na polowanie wyglądały jakby Adam z niecierpliwością chciał się wyswobodzić, a dla osłody osamotnienia w wyjazdach asystowali mu najbliżsi kompani, towarzysze broni Stefan, Marek czy już nieżyjący Zbyszek. Jak wybieraliśmy się razem do Białego Zdroju to nieodłącznym punktem było odwiedzenie dwóch intymnych miejsc – Gryfu, gdzie chciał swego czasu postawić swoją pustelnię i zerwanego mostku przy Zielonoświątkowym Brodzie. To właśnie stamtąd czerpaliśmy energię, ze wszechobecnej ciszy, ogarniającego nas spokoju, bezruchu; jakby czas się dla nas zatrzymał.
Drugim ulubionym łowiskiem były Sławki. Spędził tam również wiele niezapomnianych chwil. W ramach obchodów 120-lecia Kółka odbył się piknik integracyjny „Kurpiowskie Konwalie”, podczas którego odsłonił pamiątkowy kamień, który ufundował wraz Markiem.
Oprócz zajmowanych funkcji w OKM był równocześnie członkiem Klubu Św. Huberta, gdzie pełnił zaszczytną funkcję Przewodniczącego Straży Praw.
A gdy wspominał o Charonie, co zdarzało się bardzo rzadko, to przypominał mi o Pieśni Myśliwskiej Juliana Ejsmonda:
Gdy wybije mej śmierci godzina,
pochowajcie mnie w kniei zielonej
niech nade mną zaszumi gęstwina
hymn myśliwski radości minionej...
Kiedy wiosna radosna nastanie,
niech nade mną pieśń głuszca posłyszę,
niechaj słonek miłosne chrapanie
do snu moją mogiłę ukołysze...
Gdy po letnim szaleństwie zieleni
szczere złoto okryje konary,
gdy nadejdzie cudny czas jesieni
niech nade mną zagrają ogary...
Na ten głos, mej duszy tak miły
żar zakipi w sercu wystudzone,-
i ożyję, i wstanę z mogiły,
chwycę broń i polecę za gonem...
Będzie Go nam wszystkim bardzo brakowało. Wszyscy dziś jesteśmy beneficjentami Jego trudu, energii i zaangażowania. Zostawił żonę i syna z synową – dołączył do córki, którą pożegnał zaledwie pół roku wcześniej. Ufność i szacunek ludzi to najzaszczytniejsza gałązka w wieńcu zasługi obywatelskiej Adama, którą posiadł w zupełności.
Rafał Drabkowski